mandaryna mandaryna
857
BLOG

Karty na stół

mandaryna mandaryna Polityka Obserwuj notkę 1

Co prawda do 22 października komitety wyborcze mają czas na rejestrację list kandydatów do rad gmin, ale niektórzy z wannabe przyszłych prezydentów już przedstawili swoich wannabe przyszłych radnych.

Pierwsza, o czym już wspomniano, przedstawiła swoich przyszłych radnych Małgorzata Witt. W skład jej komitetu wyborczego prócz jej samej weszli:  Grażyna Filek, Jarosław Eysymont, Krzysztof Kowalczyk, Jolanta Sikorska – Bochińska, Piotr Owczarski, Cezary Bąk, Artur Bilski, Łukasz Tumidajski, Weronika Budzeń. Oprócz wspomnianego już przeze mnie parokrotnie Artura Bilskiego (przepraszam za omyłkę – już naprawiona), zwraca jeszcze uwagę Krzysztof Kowalczyk – doktor politologii, niejednokrotny komentator życia politycznego w Szczecinie. Wzorem Marka Migalskiego zdecydował czynnie zaangażować się w politykę, co na pewno utrudni mu swoją dotychczasową rolę kreatora obiektywnej opinii. Ciekawe, czy podobnie do Marka Migalskiego, po ewentualnym wejściu do rady miasta, sam również rok po wyborach pod pretekstem jakimkolwiek zmieni barwy klubowe, stając się kontestatorem swojej Magna Mater. Pożyjemy – zobaczymy.

Swoje listy przygotowuje również lewica. Sojusz stawia co do zasady na swoich sprawdzonym młodych gwardzistów. Są jednak, co zainteresowani konstatują z żalem, zmiany w kolejności. Co prawda, niezagrożony jest „zawodowy” radny Piotr Kęsik – niemal pewna jedynka z północnego Szczecina. Ale dalej sprawa jest ciekawa. Oczywiście (ale czy w istocie jest to oczywiste?) jedynkę mieć też będzie Marcin Napieralski, brat Grzegorza. Jest on doskonale znany z tego, że jest „niechcący” znany. I w zasadzie nic nie mówi. Ilość jego wypowiedzi (nie będzie tu miejsca na ocenę jakości) jako radnego, interpelacji, wystąpień etc. jest mizerna. O najniższy poziom aktywności mógłby stawać w szranki chyba tylko z Radosławem Majdanem, niedawnym jeszcze radnym sejmiku z PO. Swoje wygrzane pierwsze miejsce poświęcić będzie musiał Paweł Juras, prywatnie szwagier Grzegorza Napieralskiego. Ale nie byle komu. Jurasową jedynkę zajmie bowiem szef struktur miejskich SLD, Dawid Krystek, zarazem dyrektor biura poselskiego Napieralskiego. Ponieważ niewiele wskazuje, by SLD wzięło więcej niż 5-6 mandatów, kariera Jurasa jako radnego w zasadzie wisi na włosku (choć znajomi mówią, że w zasadzie się skończyła). Rozumiem familiadę Napieralskiego – brat to brat, ale wątroba nie mięso, szwagier nie rodzina. Andrzej Mickiewicz, idący na każde kompromisy, by zachować swoje cieplutkie miejsce wiceprezesa w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska (ale zarazem ten, który pokonał kolejnego wiecznego radnego Henryka Jerzyka o 21 głosów w 2006 roku), traci jedynkę z Prawobrzeża na rzecz Wijasa Jędrzeja Będzie ciągnąć listę SLD właśnie tam, jednocześnie godząc się na pohańbienie w kolejnych swoich wyborach, tym razem na prezydenta Szczecina. Jedynką będzie również Adam Kozłowski, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego – w powyższym zestawieniu ostatni Mohikanin Jacka Piechoty. Tym razem „lewicowy” zaciąg politologów. Czy ktokolwiek z czytelników zauważył jakąkolwiek kobietę pośród kandydatów do rady z list SLD? Dlatego „lewicowy” w stosunku do szczecińskiego SLD Napieralskiego i Krystka to wyłącznie slogan i może być pisany wyłącznie w cudzysłowie. Familiada i hipokryzja. Ale o familiadzie jeszcze będzie i awansach asystentów jeszcze będzie.

Swoich list nie manifestuje inny, od niedawna niezależny (choć pewnie ciągle sentymentalnie uzależniony), kandydat do Fotela na Armii Krajowej Jeden – Krzystek Piotr. Na razie wystąpił z Krzysztofem Soską, szefem swojego sztabu, w tle i to by było na tyle. Niby poparcie sondażowe jest (choć Sławek Nitras chodzi z wypiętym torsem, że są zamówione sondaże, które pokazują, że Litwiński wygrywa), ale zapowiadanych wokół Krzystka ludzi nie ma. Źle to wygląda – na razie jest sam, a jego kampania jest mizerna. Bo nazwiska znajdujące się dziś na listach jego komitetu to urzędnicy i osoby z najbliższego otoczenia. O rozpoznawalności najwyżej średniej. Poza tym nie pasuje mi wywoływanie wszystkich innych kandydatów do tablicy w sprawie programu, a chowanie się z pokazaniem ludzi, którzy mieliby jego program realizować.

Radnych nie przedstawił zupełnie Bartłomiej Sochański. Co prawda w jego komitecie pojawiły się persony – Paweł Bartnik czy jedyny sprawiedliwy w walce z Nitrasem Przemysław Kazaniecki, jednak o nikim więcej nic nie wiadomo. Nie wykluczone, że Sochański gra w swoją grę i jeszcze ma na nią czas.

Polskie Radio Szczecin odtrąbiło ogłoszenie przez Sławomira (czy to prawda, że ma pseudonim „Siara”?) Nitrasa kandydatów PO do Rady Miasta. Aneta Łuczkowska „dotarła” do list przyszłych radnych. Jedynkami będą – Bazyli Baran, Tomasz Grodzki, Urszula Pańka, Jerzy Serdyński i Tomasz Jarmoliński. Dla redaktor Łuczkowskiej zaskoczeniem jest start Jana Stopyry – w zasadzie od urodzenia związanego z PZPR i SLD byłego prezydenta Szczecina z lat 1973-1984. Stopyra  nie zaskoczył mnie tak, jak to, co Nitras zrobił z dalszymi miejscami na listach. Jego asystentka (dokładnie tak jak u Napieralskiego), Joanna Bródka, będzie startować z dwójki z Prawobrzeża. W SLD Krystek, w PO Bródka, która wycięła w kolejności również Władysława Dzikowskiego i Pawła Gzyla (czyżby za nielojalność wobec Nitrasa i uśmiechy wobec Krzystka? Aha – Gzyl to też szwagier, tym razem Nitrasa). Dalej – i to jest hicior – na listach do RMS w PO znalazła się Irmina Nitras. Tym razem to żona eurodeputowanego PO. Na Boga, Ty widzisz i nie grzmisz – familiada w pełnej formie, próba zawłaszczania sfery publicznej – polityki na poziomie lokalnym – przez klany. Nitras, Gzyl, Bródka, Napieralski, Juras, Krystek.

Dlatego nie wykluczone, że ani państwo Nitrasowie, ani Bródka, spokojnie siedzieć nie mogą – kształt z takim trudem wykrytych przez Polskie Radio Szczecin list zmieni się, i to w najbliższą sobotę. Bo szczecińska Platforma musi sobie odpowiedzieć na pytanie – czy powtarza model AWS i wiecznie pocącego się pod nosem Mariana Krzaklewskiego. O samodzielności politycznej w przypadku Litwińskiego mowy być nie może – gburowaty recytator cudzych tez jest ugrzecznionym rezydentem Stacha Gawłowskiego. Ten na sekretarza miasta wsadzi mu Włoska, który to na początku swojej kariery w Urzędzie Marszałkowskim w rękach trzymał personalną miotłę. Ale dalej – Sławomir Nitras się odradza i ustawia Szczecin ponownie pod siebie, a Gawłowski patrzy na to ze spokojem. Zatem zarówno Kowalewska z GW (tu akurat się niewiele mnie zaskoczyło), ale też Ynona Sobecka z Głosu, ale też orchidea szczecińskiej publicystyki politycznej Mariusz Ostrowski, dali się nabrać. Konflikt między Nitrasem a Gawłowskim mógł być pozorny. I albo Gawłowski da wyraźny sygnał, że jest inaczej, albo poświęci tych, którzy postawili na niego, gdy poszli w jego szeregach na wojnę w wyborach regionalnych w maju tego roku – Urbana, Zaremby, Geblewicza, etc.

mandaryna
O mnie mandaryna

Warto czasem nazwać rzeczy ich imieniem. Przypomnieć to, co padło, i skonfrontować to z tym, co jest mówione dziś. Nie akceptuję kompromisów z głupotą. I pamiętam, że wybory, to wyłącznie walka o głosy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka